TTG Polska Dziennik Turystyczny

Afryka dla Smyka – Pustynna przygoda

Afryka dla Smyka

Kiedy Filipek Howaniec zaczął stawiać pierwsze kroki jego rodzice pomyśleli, że to doskonały moment, aby pokazać mu świat przez pryzmat wspólnych podróży. Tak oto zrodził się pomysł projektu podróżniczego Afryka dla Smyka. Niedawno wrócili z kolejnej wyprawy po Tunezji. Tym razem celem było Wielkie Południe. Smyk na noc na pustyni czekał z utęsknieniem. Ta w obozie Zmela minęła spokojnie. Pomimo prób nastraszenia mamy Kasi skorpionami, pająkami tudzież innymi mieszkańcami pustyni zmęczenie wzięło górę. Nawet łopoczące na wietrze elementy namiotu nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie, zdawały się grać oryginalną kołysankę. O świcie otworzywszy oczy cała trójka zauważa w środku nieproszonego gościa. Był żółty i wdzierający się bez zaproszenia. Piasek. Zdawał się być wszędzie. Bagaże, laptop, obuwie pokrywała jego gruba warstwa. Pomimo zamkniętego wejścia znalazł drogę do środka. Nie ma się co dziwić skoro za pomocnika miał wzmagający się wiatr. – Piasek był gdzie tylko okiem sięgnąć – w oku też! Trzeszczał nawet między zębami – opowiadają uczestnicy projektu. Pomimo piaskowej zawiei Smyk ruszył dalej. Owinął się w chustkę i śmiało opuścił namiot. Obóz Zmela choć bardzo gościnny zostaje pożegnany i opuszczony.

Którędy droga?
Tymczasem duet piasek i wiatr jest  nie do wytrzymania. – Wiatr się wzmaga, a my siedzimy wygodnie w fotelach naszego samochodu, oglądając to co się dzieję przez szybę. Dopiero krótki przystanek i wyjście na zewnątrz uzmysławia nam, że ten rodzaj peelingu nie bardzo nam się podoba – mówi Katarzyna Kopeć, pomysłodawczyni projektu.  Ekipa nadal znajdowała się na pustyni. Widoczność coraz bardziej stawała się ograniczona. – W końcu nie widać było już nic. Jakby ktoś wylał mleko. Po szybach bił piasek. Wydmy zmieniały położenie na naszych oczach. Kierowca robił wszystko by jechać dalej. Wreszcie przegraliśmy tę nierówną walkę – wspominają podróżnicy . Samochód ugrzązł w piachu. Krótka ocena sytuacji. Mężczyźni muszą wysiąść, aby pomóc uwolnić maszynę. Najpierw odkopanie kół, potem popuszczenie powietrza, wreszcie wypychanie. Po wielu zabiegach udało się. Auto może jechać dalej. Problem w tym, że nie wiadomo gdzie i którędy droga.

– Droga do oazy, w której mieliśmy jeść obiad zniknęła. Mieliśmy wrażenie, że się zgubiliśmy. Udało nam się dotrzeć do jakiegoś słupka. Kierowcy gdzieś zadzwonili. Zatrzymaliśmy się. Musieliśmy poczekać na kogoś z oazy, znającego te tereny jak własną kieszeń. Po jakimś czasie zjawił się kolejny jeep. Ruszyliśmy za nim, w oazie już na nas czekali. Można było usiąść, zjeść coś i ochłonąć – opowiada Adam Howaniec. Drogę z oazy do Douz na wszelki wypadek jaworznianie pokonują w asyście. Tym razem drugi samochód grzęźnie w piachu, ale wszystko dobrze się kończy.

Słone jezioro
Można ruszać dalej, aby zobaczyć słone jezioro. Słone jeziora są ciekawostką przyrodniczą na pograniczu pustyni skalnej i piaszczystej. Ciągną się na długości 350 km. Trzy z nich znajdują się w Tunezji, jedno w Algierii. Po deszczu napełniają się wodą, która potem w słońcu bardzo szybko paruje, nadając jeziorom wygląd bezkresnej równiny ze spękaną ziemią pokrytą białym nalotem. Szot El Jerid jest największym słonym jeziorem w Tunezji i Afryce Północnej. Podróż przez jezioro (asfaltową drogą) jest niezapomnianym przeżyciem. W przydrożnych kanałach napełnionych wodą kryształki soli mienią się najróżniejszymi kolorami w zależności od stopnia oksydacji potasu, a rozdrgane upalne powietrze często wywołuje fatamorganę. – Podziwialiśmy zatem przyrodę. Wiatr nadal wiał mocno. Próbowaliśmy coś nagrać, ale przy tej sile podmuchu nie byłot to łatwe. Smyk z kolei bawił się wiatrem – jak widać do dobrej zabawy wcale nie potrzeba drogich zabawek – wspominają Katarzyna i Adam, na co dzień rodzice Smyka. Tymczasem kolejne miejsce na szlaku dzielnego sześciolatka doskonale nadaje się do zabawy. Chyba nikogo nie dziwi, że Georg Lukas wybrał właśnie osadę Ong Jemel jako plan filmowy swojej produkcji. Krajobraz iście kosmiczny. Kiedyś roiło się tu od ludzi – aktorów, scenarzystów, kostiumologów, statystów… – Prócz nas i miejscowych, którzy próbują nam coś sprzedać nie ma tu nikogo. Pewnie aura też się do tego poniekąd przyczyniła – tłumaczy Katarzyna Kopeć. – Chcielibyśmy tu przysiąść, poczuć klimat. Tymczasem nie bardzo się dało. Och ta pogoda – kontynuuje. Smyk we współpracy z kierowcą stworzył sobie nakrycie głowy i twarzy. Mimo tego z zabaw jakie miał w planach nici. A tak się na nie szykował. Wziął nawet swój magiczny lasero – miecz . Nieco zmęczona, ale szczęśliwa ekipa Afryki dla Smyka kieruje się do Tozeur.

Wyprawa pod patronatem TTG Central Europe.

Podziel się tą wiadomością ze znajomymi:

Zobacz także:

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *