TTG Polska Dziennik Turystyczny

Dobre bo lokalne

Opolskie kwitnące na porcelanie, foto: Maya Tomanik

Może być szansą dla turystycznego rozwoju obszarów wiejskich. Powinno być wykonane ręcznie, najlepiej z lokalnych surowców oraz kojarzyć się z miejscem pochodzenia. Ma różny charakter i zastosowanie. Coraz częściej jest doceniane i poszukiwane przez turystów.

Rękodzieło – bo o nim mowa – przeżywa obecnie renesans. Nie jest to produkt łatwy w sprzedaży i dla każdego. Wiedzą o tym doskonale uczestnicy projektu „Dobre bo lokalne”. Można powiedzieć, że mają szczęście: mieszkają i tworzą w regionie znanym z porcelany opolskiej i kroszonek. Problem w tym, że Opolszczyzna to nie Podhale, czy Kurpie. Wprawdzie wielobarwne, zdobione jajka i tradycyjny kwiatowy wzór opolski są coraz bardziej znane – we wrześniu tego roku trafiły na krajową listę materialnego dziedzictwa kulturowego. Sytuacja na Śląsku Opolskim jest jednak bardziej zagmatwana.

Regionalny czy tradycyjny

Trudności zaczynają się już przy definiowaniu produktu lokalnego. Rozumieją to doskonale autorzy projektu. Pięć Lokalnych Grup Działania („Dolina Stobrawy”, Kraina św. Anny, „Brzesko-Oławska Wieś Historyczna”, „Górna Prosna” i „Kraina Dinozaurów”) zaczęło od uporządkowania nazewnictwa. Chcą pobudzić i promować rękodzieło i rzemiosło regionu, a przy okazji samych twórców. Według nich produkt lokalny ma propagować region, jego dziedzictwo materialne i duchowe. Powinien powstawać tradycyjnymi technikami oraz nawiązywać do historii, kultury i krajobrazu Opolszczyzny.

Kolejny problem czeka za rogiem. Autorzy przedsięwzięcia musieli zmierzyć się z tożsamością regionalną. Opolskie jest województwem niejednorodnym. W Opolu i wschodniej części regionu mieszkają autochtoni kultywujący dziedzictwo kulturowe przodków. Mieszkańcy zachodniej części regionu pochodzą przeważnie z dawnych Kresów, skąd przywieźli własne zwyczaje, tradycje, obrzędy i kuchnię. Nie każdy mieszkaniec regionu powie, że żyje na Opolszczyźnie. Tym bardziej, że granice województwa wykraczają poza historyczny Śląsk.

Sami pomysłodawcy „Dobre bo lokalne” używają zamiennie nazw produkt lokalny i regionalny. Pojawia się następna komplikacja. Przeszukując zasoby internetowe pod tymi hasłami, natrafimy przede wszystkim na żywność. Tak rozumieją to także uczestnicy badania przeprowadzonego na potrzeby projektu. Tymczasem zakłada on, że rękodzieło nie dotyczy kulinariów. Zasadniczo produkt regionalny jest zdefiniowany w regulacjach prawnych dotyczących artykułów i środków spożywczych wysokiej jakości. Tradycyjny wytwarzany jest takimi metodami i przy użyciu tradycyjnych surowców. Ochrona i promocja produktów regionalnych i tradycyjnych jest jednym z założeń Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej. Trafiają one na listę prowadzoną przez Ministerstwo Rolnictwa i Obszarów Wiejskich. Mają rozwijać agroturystykę i turystykę wiejską. Tutaj lokalne jest dobre, jeśli nie służy do konsumpcji.

Piernik dekorowany wzorem opolskim, foto: Agnieszka Nowak

Ręczna robota w cenie

Mówiąc w skrócie, każdy rzemieślnik jest rękodzielnikiem. Nie każdy rękodzielnik jest jednak rzemieślnikiem. Ten ostatni zajmuje się rękodziełem zawodowo i może to potwierdzić dyplomami lub certyfikatami. Nie dotyczy to zajmujących się szydełkowaniem albo rzeźbieniem w drewnie hobbystycznie i okazjonalnie. Nie oznacza to, że ich produkt nie jest pełnowartościowy. Tu wystarczają pasja, talent i umiejętności. Te ostatnie można szlifować w praktyce.

Założenie jest takie, że rękodzieło jest wykonywane ręcznie i przy użyciu prostych narzędzi. Obróbka maszynowa dopuszczalna jest tylko na wstępnym etapie. Rękodziełem nie jest już haft komputerowy. Te niuanse mogą mieć dla klienta znaczenie drugorzędne. Liczy się oryginalność i nie masowość.

Rękodzieło jest w cenie, ale, jak mówią twórcy z regionu, nie w Polsce. Jest w tym jednak tylko część prawdy. Wystarczy zajrzeć na popularne sklepy internetowe, aby przekonać się, że za ręczną robotę trzeba słono zapłacić. Coraz więcej regionalnych rękodzielników sprzedaje jednak swoje prace na Etsy czy Pakamerze. Próbujący robić to na lokalnych jarmarkach i festynach spotykają się często z pytaniem, dlaczego to tyle kosztuje. Muszą sprzedawać po znaczenie niższych cenach, niż nakazywałby rozsądek i porównanie z konkurencją. Tej ostatniej nie brakuje, a poradniki dostępne w sieci internetowej zachęcają do próbowania swoich sił. Co innego jest robić to hobbystycznie, co innego zarabiać na własnym talencie i kreatywności. Część wytwórców zatrzymało się pomiędzy: boją się zrobić skok na głęboką wodę.

Pana po prostu na to nie stać

Odpowiedź jednej z rękodzielniczek trafia w sedno: rękodzieło jest produktem wyjątkowym. Nie może być tani, nie każdy może sobie na niego pozwolić. Ceny filiżanki dekorowanej wzorem opolskim zaczynają się od 100 złotych. Twórcy z regionu mieli nauczyć się, jak promować i sprzedawać swoje produkty. Lokalne Grupy Działania najpierw zrobiły inwentaryzację rękodzielników, a później zaprosili ich na szkolenia z marketingu, sprzedaży, obsługi klienta i aspektów prawno-podatkowych. To ostatnie cieszyło się dużym zainteresowaniem, ponieważ prawo nie ułatwia zarabiania na ręcznej pracy. Sytuacja powoli zmienia się na lepsze, a politycy dostrzegają w rzemiośle i rękodziele szansę na promocję turystyczną i kulturową naszego kraju.

Szkolenia to jednak nie wszystko. W międzyczasie autorzy przedsięwzięcia ogłosili konkurs na produkt regionalny inny niż żywność. Zainteresowanie przerosło ich oczekiwania, chociaż jakość prac była różna. Najbardziej atrakcyjne okazały się produkty nawiązujące do wspomnianego wzoru opolskiego. Okazuje się, że może on znaleźć się równie dobrze na filiżance, jak i biżuterii, piernikach, czy kartkach pocztowych. Już niedługo rozpocznie się kampania promocyjna wybranych produktów. Będą one znakowane certyfikatem „Dobre bo lokalne”. Powstaje też strategia marketingowa produktu. Pomysłodawcy przedsięwzięcia współpracują z regionalną firmą 2BA doradztwo strategiczne.

Szydełkowe ozdoby, foto: Agnieszka Nowak

Inni to już robią

Przykłady zagraniczne pokazują, że rękodzieło może zwiększyć atrakcyjność turystyczną. Może być także składnikiem regionalnego i lokalnego produktu turystycznego. Rodzimi twórcy mogą czerpać chociażby inspiracje z wakacji zagranicznych. Odwiedzający Włochy, Grecję, Cypr, Turcję lub kraje Maghrebu przywożą rękodzieło na pamiątkę. O ile nie są to drobiazgi za kilka euro o wątpliwym pochodzeniu, ceny do niskich nie należą.

Za każdym razem w tak zwanych dobrych praktykach pojawiają się warunki konieczne do spełnienia. Jednym z nich jest wsparcie samorządów lokalnych. Chodzi nie tylko to to finansowe, ale także organizacyjne, marketingowe i doradcze. Rękodzielnicy nie poradzą sobie sami. Pokazuje to przykład cypryjskiej wioski Lefkara. Znana z koronki Lefkarita miejscowość przyciąga obecnie tłumy turystów. Jeszcze kilkanaście lat temu wyglądało to inaczej. Kiedy tradycje koronkarskie zaczęły zanikać, lokalni włodarze wzięli sprawy w swoje ręce. W 2009 roku tradycje koronkarskie z Lefkary trafiły na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Być może pomógł w tym sam Leonardo da Vinci, który – zgodnie z legendą – odwiedził wioskę i kupił koronkowy materiał ołtarzowy dla katedry w Mediolanie. Czas pokaże, czy twórcy z Opolszczyzny mogą liczyć na podobne wsparcie.

Nie obędzie się bez współpracy sieciowej samych rękodzielników. Takie sieciowanie zapewniała wcześniej Cepelia. Nie wszyscy wiedzą, że Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego kryjąca się pod tą nazwą zastrzegła nazwę Porcelana Opolska. Rzemieślnicy mają swoje cechy, spółdzielnie i izby. Twórcy ludowi współpracują w Stowarzyszeniu Twórców Ludowych. „Zwykły” rękodzielnik musi radzić sobie sam. Niektórzy zakładają stowarzyszenia, fundacje, a nawet spółdzielnie socjalne. Wsparcie zapewniają także wspomniane Lokalne Grupy Działania. Niektóre z nich organizują podobne konkursy na produkt lokalny. Często są to przedsięwzięcia projektowe, jak Mapa rzemiosła Dolnego Śląska, której życie trwało tak długo, jak finansowanie z pieniędzy unijnych. Są jednak jasne gwiazdy. Jedną z nich jest Szlak Tradycyjnego Rzemiosła Małopolski, czy marka lokalna „Naszyjnik Północy”. Ta ostatnia wymyślona została przez Lokalną Grupę Działania o tej samej nazwie i certyfikowała produkt lokalny w kategorii artystyczny i użytkowy produkt rękodzielniczy.

„Dobre bo lokalne” dopiero się rozkręca. Czas pokaże, czy przerodzi się w coś więcej. Apetyty zostały rozbudzone – zarówno twórców, jak i organizatorów. Być może już niedługo Opolszczyzna będzie znana z wyjątkowego także dzięki wyjątkowemu rękodziełu, z którym będą wracać do domu turyści krajowi i zagraniczni.

Agnieszka i Leszek Nowak

Podziel się tą wiadomością ze znajomymi:

Zobacz także:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *