TTG Polska Dziennik Turystyczny

Kazbek, czyli jak zdobyć „Polską Górę”

Kazbek
Kazbek

Kazbek – majestatyczny kaukaski masyw, znany z legendy o Prometeuszu. Uwielbiany przez Polaków, zwany bywa „Polską Górą”. Pośród zdobywców przodujemy. Nie wszyscy wiedzą, że to wulkan, który wybuchł całkiem niedawno z geologicznego punktu widzenia – niecałe 3000 lat temu.

Chociaż można go zdobyć od strony rosyjskiej, prawie wszyscy wybierają gruzińską – przez lodowiec Gergeti. Lubię tutaj wracać. Po pierwsze dlatego, że stanowi część mojego Projektu 100 Wulkanów, a wraz z kolejnymi wizytami mogą poznać Kazbek coraz lepiej. Po drugie, radością mnie napawa, jak kolejne osoby z moją pomocą osiągają wierzchołek. A to całkiem wymagająca kilkunastogodzinna wspinaczka pośród wysokogórskich scenerii.

Aklimatyzacja obowiązkowa

Zwyczajowo na tak zwany atak szczytowy startuje się z miejsca zwanego Bethlemi, położonego na wysokości około 3650 m. Później trzeba pokonać długi labirynt skalny i lodowy, by wejść na słynny zlodowacony płaskowyż. Można się poczuć jak na Antarktydzie w tej otaczającej bieli. Przy złej pogodzie także się zgubić. Na koniec strome podejście i radość z osiągnięcia pięciotysięcznej góry. Z której oczywiście trzeba zejść, powoli, bezpiecznie, by móc świętować sukces.

Miejsce zwane Bethlemi, położone na wysokości około 3650 m
Miejsce zwane Bethlemi, położone na wysokości około 3650 m

Moment walki o szczyt należy poprzedzić kilkudniową aklimatyzacją. Zwykle cała akcja górska zajmuje około tygodnia. Z miasteczka Stepancminda, znanego bardziej jako Kazbegi, należy przeznaczyć dzień lub dwa, by dojść do starej „meteostacji” (Bethlemi). Zależy jakie mamy tempo i jak bardzo nam się śpieszy. Na początku przejdziemy obok średniowiecznego kościółka Cminda Sameba. W końcowym odcinku należy przetrawersować lodowiec Gergeti. Po aklimatyzacji na okolicznych pagórkach można wyruszyć na szczyt. Niektórzy tego samego dnia wracają jeszcze do Kazbegi, ale większość wspinaczy schodzi dnia następnego.

Cieplejszy niż Elbrus

Kazbek, u Gruzinów Mkinwarcweri, jest poważnym przedsięwzięciem. Niedoświadczone osoby koniecznie powinny wynająć przewodnika. Doświadczeni zadbać przynajmniej o raki, czekan, kask, uprząż i linę, bo jednym z największych zagrożeń są szczeliny lodowcowe. Ponadto spadające kamienie, ryzyko zgubienia się, a w partiach szczytowych – upadku w przepaść albo niebezpiecznego osunięcia na stromym zboczu. Poważnym zagrożeniem jest choroba wysokościowa. To w końcu pięć tysięcy metrów, dlatego tak ważna jest aklimatyzacja. Do tego należy zabezpieczyć się przed słońcem i zimnem, w razie załamania pogody. Na pocieszenie można wspomnieć, że Kazbek jest cieplejszy niż najwyższa kaukaska góra, wulkan Elbrus 5642 m, położony po stronie północnej Pasma Głównego.

Kazbek - na lodowcu
Kazbek – na lodowcu

Europa czy Azja?

Warto w tym momencie zapytać czy Kazbek to jeszcze Europa, czy już Azja? Bo, jak wiadomo, świat alpinistów w większości zalicza Elbrus do Europy. Lecz z punktu widzenia powszechnie przyjętej umownej granicy między kontynentami, w obu przypadkach łatwo wskazać odpowiedź. Granica biegnie na północ od Kaukazu, tzw. obniżeniem Kumsko-Mancykim. Z tej pespektywy oba szczyty są zatem w Azji.

Jest jeszcze jedna kwestia do rozstrzygnięcia. 5033 m czy 5047 m – jak to jest naprawdę z wysokością Kazbeka? Moje wszystkie pomiary na szczycie zawsze oscylowały pomiędzy 5028-5038 m, z niewielkim błędem. Dlatego wiarygodna wysokość to 5033 m. Która będzie się zmniejszać, bo szczyt pokryty jest śniegiem i lodem, topniejącym w tej części świata.

Grzegorz Gawlik - lodowiec Gergeti
Grzegorz Gawlik – lodowiec Gergeti

A skąd te 5047 m? Zwykle historia wygląda tak. W początkach eksploracji danej góry, przy użyciu sprzętu niskiej jakości dokonuje się pomiaru obarczonego sporym błędem. I ta wysokość zapada w pamięć i jest powielana. Wszyscy się do niej przyzwyczajają. Jednakże współczesna, znacznie nowocześniejsza aparatura, nie chce pokazywać 5047m, tylko upiera się, że jest ponad 10 metrów mniej. I to jej należy wierzyć, a nie starym pomiarom.

Grzegorz Gawlik

Podziel się tą wiadomością ze znajomymi:

Zobacz także:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *