TTG Polska Dziennik Turystyczny

Londyn: Podróżujący metrem oddychają gorszym smogiem niż kierowcy

Londyńskie metro

Serwis CityLab przytacza wyniki badań z londyńskiego University of Surrey, które nieco komplikują pomysł, by ze smogiem walczyć przekonując londyńczyków do porzucania aut dla komunikacji publicznej. Stężenie składników smogu w tunelach londyńskiego metra bywa ośmiokrotnie wyższe niż smog, na który narażeni są kierowcy.

Od razu warto zaznaczyć, że „komplikuje”, nie oznacza że promocja komunikacji publicznej nie ma w tej sytuacji sensu. Ograniczanie liczby samochodów w miastach to podstawa walki ze smogiem. Trzeba też pamiętać, że londyńskie metro jest specyficzne. Choć wady, które mu wytknięto, dotyczą w mniejszym stopniu każdego metra na świecie.

Ciasno, ciemno, smog

Ośmiokrotne wyższy poziom, o którym wspomnieliśmy wyżej, dotyczy pyłu zawieszonego, czyli cząsteczek PM 10 oraz PM 2,5. Jak to możliwe? To proste. Składniki smogu, za które odpowiada to, co jeździ po drogach, nie biorą się wyłącznie z rur wydechowych, ale też są wynikiem zużywania się pojazdów oraz pyłów i cząstek, które powstają w wyniku wzajemnego tarcia hamulców, kół i szyn. Za każdym razem gdy samochód, tramwaj, czy metro hamują, w powietrze trafia jakaś ilość pyłu zawieszonego.

Według brytyjskich naukowców hamulce w pojazdach odpowiadają za emisję 21 proc. cząstek stałych. Jeśli pominiemy dymy z rur wydechowych (a tych w metrze nie ma) – to już 55 proc. Oczywiście elektryczne pociągi metra nie dymią i to ich zaleta. Z drugiej strony ciasne tunele i zamknięte stacje powodują, ze mamy do czynienia z niewielkim, niewentylowanym, poziemnym środowiskiem, gdzie smog nie ma szansy się rozprzestrzenić.

W Londynie problem jest podwójny, bo klimatyzacja w metrze to od wielu lat gigantyczny problem. Na dwóch liniach – Northern i Victoria – można otworzyć okna z tyłu wagonu. Czasem, w lecie, to jedyny sposób, żeby pasażerowie mieli czym oddychać. Ale jednocześnie w środku wagonu powietrze jest fatalnej jakości.

W autobusach też kłopot, ale…

Badacze oszacowali, że nawet w londyńskich autobusach pasażerowie są o 23 proc. bardziej narażeni na smog niż kierowcy siedzący we własnych samochodach. Nie dzieje się tak dlatego, że autobusy bardziej trują powietrze niż auta. Jest odwrotnie. Ale w samochodach klimatyzacja działa na tyle dobrze, że kierowcy nie muszą otwierać okien.

Tak więc pasażerowie autobusów są bardziej narażeni na smog niż ci z samochodów, ale – nie wolno o tym zapominać – winne są właśnie samochody.

źródło: transport-publiczny.pl
foto: Spsmiler/Wikimedia Commons

Podziel się tą wiadomością ze znajomymi:

Zobacz także:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *